„Świętości życia od poczęcia do śmierci broniąca” – różaniec, tajemnice radosne

2020/10/29

Świętości życia od poczęcia do śmierci broniąca…

Panie Jezu, jak dobrze, że znowu możemy spotkać się z Tobą. Powiedziałeś o sobie: Ja jestem Drogą, Prawdą i Życiem. Tak, jesteś naszym życiem, w Tobie odnajdujemy sens wszystkiego, prowadzisz nas do domu Ojca, skąd wyszliśmy. Walczysz o nas. Ulepieni z prochu, w proch się obrócimy, ale nie umrzemy, bo Twoje życie jest w nas. Podzieliłeś się z nami swoją naturą. Nosimy w sobie otwarcie na nieskończoność, na świętość i nic, co skończone nigdy nas nie zadowoli. Dziś chcemy w sposób szczególny dziękować za dar naszego życia. Stworzyłeś nas z miłości, z miłością i do miłości, więc niespokojni będziemy dopóki na nią nie odpowiemy.

Jako wprowadzenie do dzisiejszej adoracji wysłuchajmy Pieśni Madonny na chwałę człowieka Romana Brandstaettera:

Sławię człowieka, który jest dziełem mojego Syna.

Mój Syn ulepił go z materii i energii i dał mu twarz wieczności.

Stworzył go na podobieństwo swojego nieśmiertelnego bytu.

Jego mózg uczynił świątynią mądrości.

Jego serce tronem miłości i krwi.

Jego zmysłom dał intuicję aniołów, wyobraźni – głębię niebiosów,

ciału –piękno cedrów libańskich.

Uderzam palcami w siedmiostrunną lutnię i śpiewam twoją chwałę w zgromadzeniu gwiazd.

Gram Twojemu imieniu, bo jest wdzięczne.

Gram imieniu dzieła Pańskiego, bo jest dobre i miłe.

Więc dlaczego smucisz się i szukasz sensu swojego istnienia na mieliznach

i w niezmierzonych przestrzeniach kosmosu?

Jak wielki jest twój smutek.

Dlaczego lękasz się życia i śmierci, wieczności i przemijania, i cienia własnej dłoni?

Jak wielki jest twój lęk.

Nie trwóż się!

Nie jesteś tak potężną egzystencją, jaką pragniesz być,

albowiem jesteś potężniejszą od najśmielszych twoich wyobrażeń.

Nie jesteś osią kosmosu, który przemija, ani osią życia, które się wypala,

Ani osią swojego domu, złota i sadu, które są marnością nad marnościami.

Ani nawet nie jesteś osią tego, co tworzysz.

Jesteś czymś więcej!

Mój Syn krąży dookoła Ciebie, jak rój pszczeli dookoła ula, jak ptak dookoła gniazda,

jak Ziemia dookoła osi.

Jesteś osią Boga. Nie przeminiesz nigdy.

Spłonie ziemia. W popiół rozsypie się kosmos,

ale ani jeden atom twojego istnienia nie zginie, duszo człowiecza.

Wieczne są obroty Boga dookoła Ciebie, najpiękniejszy z pyłów. Pyle człowieczy.

Pierwsze minuty spędzimy na cichej adoracji.

* * *

Panie Jezu, w naszych czwartkowych adoracjach przewodniczką jest bł. Hanna Chrzanowska. Wciąż rozważamy wezwania litanijne. Za kilka dni będziemy obchodzić dzień świętości życia, dlatego dziś zatrzymamy się nad słowami:

Bł. Hanno Chrzanowska, świętości życia od poczęcia do śmierci broniąca – módl się za nami!

(śpiew inwokacji)

W 1957 roku chcąc zaalarmować Kościół o tym, co się dzieje w ciszy mieszkań krakowskich, bł. Hanna opisała szereg przeraźliwych przypadków, z którymi zetknęła się jako instruktorka pielęgniarstwa domowego. Posłuchajmy!

O kolejach losów matek i dzieci pozamałżeńskich można by dosłownie napisać tom na podstawie naszych sprawozdań. Staramy się przywiązać matkę do dziecka, staramy się zainteresować ojca. Raz udało się skojarzyć małżeństwo. W wielu wypadkach udało się rozbudzić uczucia macierzyńskie. Wyrwałyśmy matkę i dziecko z sideł handlarki dziećmi i fabrykantki aniołków (skrobanki). Brakuje nam czasu i osób wobec morza zagadnień. Oto przykłady pierwsze z brzegu.

Matka nieślubna jakoś donosiła ciążę, ale jeszcze nic straconego: kiedy dostała bólów porodowych, otwiera okno na mróz i rodzi stojąc – niech się dziecko zaziębi i potłucze. Tak ją zastają sąsiedzi. Na klinice nie rezygnuje. Strąca dziecko z łóżka, ale i to nic nie pomaga. Umieszczamy dziecko w zakładzie.
Matka nieślubnego dziecka na klinice położniczej. Dzieckiem zajmować się nie chce. Otaczamy ją opieką po wypisaniu: ponieważ nie ma warunków pozwalających na powrót do domu z dzieckiem, to ostatecznie umieszczamy w Domu Małego Dziecka, bo w domu Matki i Dziecka chwilowo przyjęcia wstrzymane: kwarantanna. Ale sprawa najważniejsza- rozbudzenie w matce uczuć macierzyńskich. Młodziutka pielęgniarka co dzień prowadzi ją do zakładu, aby karmiła dziecko. Po kilku dniach matka chodzi już sama, „nie można jej odgonić”.
ul. Szewska. Chora lat 47. Od dziesięciu lat choruje, od ośmiu unieruchomiona, reumatyzm z deformacjami. Kiedy przed ośmiu laty objęto ją opieką, chora przemyśliwała o samobójstwie. Namawiała małą dziewczynkę, aby jej przyniosła lek. Pielęgniarki zadbały o jej życie religijne. Obecnie nie myśli o samobójstwie. Zajmują ją różne szczegóły życia. Centralnym punktem dnia jest dwugodzinna pielęgnacja.
Spelunka na Kazimierzu. Chora bez nogi i ręki – stracone w wypadku, bo alkoholiczka wpadła pod pociąg. Lat około 60-ciu, pije nadal ukrywając to przed pielęgniarkami. Wymyśla im setnie, to znowu słodka. Pielęgnujemy ją od lat.
Mąż alkoholik, żona po operacji mózgu. Objęłyśmy opieką, kiedy się wydawało, że jest w agonii. Bezwład całkowity, nieprzytomność, odleżyny ogromne. Odchuchana, obecnie trochę chodzi, mówi bełkotliwie, ale całkowicie przytomna, zadowolona z życia. Mąż ją kocha i dba o nią. Mają wychowankę. Dziecko było z początku bardzo trudne, bo takich miało przybranych rodziców. Pielęgniarka razem z sąsiadką zadbały o odzież i wychowanie. Obecnie dziewczyna jest już prawie dorosła, dobra, gospodarna, dba o matkę.
Chory stary człowiek, były nauczyciel, pedant. Póki mu siły pozwalają, zwleka się i froteruje podłogę. Opuszczony przez rodzinę, nawet rodzonego syna. Dopiero, kiedy przychodzi agonia, krewni stają się dobrzy, jako anieli…
Pielęgniarka wchodzi do pokoiku zarośniętego brudem i pajęczynami. Z łóżka w kącie odzywa się krzyk: proszę ich szukać pod łóżkiem – pielęgniarka jak urzeczona zagląda pod łóżko- siedzą tam gołębie. To jedyna pociecha 40-letniego samotnika, ciężko chorego na serce, z nogami jak kłody. Chory żarty przez muchy – najważniejsze to rozwieszanie lepów. Całe festony lepów. Brud i głód. Myjemy, nosimy leki. Chory jest dobry, łagodny. Któregoś dnia zastajemy trupa. Gaz był odkręcony. Są podejrzenia, czy to nie rodzina, żeby zagarnąć jakąś tam chudobę…
(śpiew inwokacji) Za chwilę odmówimy różaniec, w którym będziemy polecać wszystkie intencje zanoszone za wstawiennictwem bł. Hanny. Odczytajmy je. (tu odczytujemy prośby) (śpiew inwokacji)

Zapraszamy do włączenia się w modlitwę, do przewodniczenia poszczególnym dziesiątkom. Dziś odmówimy tajemnice radosne.

W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego

Wierzę w Boga, Ojcze nasz, 3 x Zdrowaś Mario

Zwiastowanie Najświętszej Maryi Pannie

Cud poczęcia dokonuje się z Twojej woli, Panie. Zanim ukształtowałeś nas w łonie matki, znałeś nas. Nim przyszliśmy na świat, poświęciłeś nas (por Jr 1,5). Dziecko pod sercem matki już jest niepowtarzalną osobą, stworzoną przez Ciebie z miłości i dla miłości. Życie, którym je obdarzasz jest święte i nikt nie ma prawa mu go odebrać. Ono należy do Ciebie i tylko Ty masz nad nim władzę. Bez Ciebie nie mogłoby ani zaistnieć ani trwać. A teraz przychodzisz, żeby je odrodzić.

Z rachunku sumienia autorstwa bł. Hanny:

Jak traktuję życie nienarodzone? Czy znam dokładnie stanowisko Kościoła, postępuję zgodnie z nim i w myśl jego udzielam wskazówek? Czy mam odwagę przekonań odmawiając pomocy przy śmiercionośnych zabiegach? Czy nie wyśmiewałem rodzin wielodzietnych? Czy w razie zagrożenia życia nienarodzonego poczyniłem wszystko, co w mojej mocy, aby je ratować?

Nawiedzenie świętej Elżbiety

Podeszła w latach Elżbieta ma urodzić syna. Jak zareagowało otoczenie na tę wiadomość? Szemraniem? Niedowierzaniem? Maryja opromieniona Twoim blaskiem Panie, już działa jak Ty. Pochyla się z miłością i szacunkiem nad budzącym się życiem i nad tą, która je nosi. Pomaga przezwyciężać trudności.

Z rachunku sumienia autorstwa bł. Hanny:

Czy otaczałem specjalną opieką matki niezamężne, starając się, aby w nich rozdmuchać tłumioną miłość macierzyńską i zapewnić im możliwe warunki bytu?

Należy stworzyć matce takie warunki, by przynajmniej w ciągu kilku tygodni, żyjąc spokojnie, mogła myśleć tylko o dziecku, karmić je, pielęgnować. Takich parę tygodni rozstrzyga o przyszłym losie dziecka: matka, przywiązując się do niego, już go tak łatwo nie opuści.

Narodzenie Pana Jezusa

Betlejemska noc. Zatrzaśnięte drzwi domów. Narodziny w stajni pośród bydląt. Panie Jezu, od pierwszych chwil identyfikujesz się z tym, co słabe, bezbronne, odrzucone, bo sprawiające kłopot, nieproduktywne, nie przynoszące zysku. Życie, z którym świat się nie liczy, ma wciąż nieskończoną wartość przed Tobą.

Z rachunku sumienia autorstwa bł. Hanny:

Czy ze zdwojoną życzliwością pielęgnowałam nieprzytomnych, dzieci i starców? Czy otaczałam specjalną opieką zatroskanych i płaczących?

Ofiarowanie Pana Jezusa

Symeon wypowiada słowa proroctwa o Tobie Panie: „Oto ten przeznaczony jest na powstanie wielu w Izraelu”. Ten, kto upadł, może powstać w Tobie. Ten kto upadł, może zacząć wszystko od nowa z Tobą. Celnicy i nierządnice mogą wejść przed nami do królestwa niebieskiego (por. Mt 21,31). Bóg nikogo nie skreśla. Każdego wyczekuje. Chce przyodziać wspaniałą szatą, założyć sandały na nogi i pierścień na palec. Przywrócić godność. Usynowić.

Z rachunku sumienia autorstwa bł. Hanny:

Czy nie żywiłem pogardy dla tzw. „mętów społecznych”, alkoholików, chuliganów, prostytutek? Czy nie machnąłem ręką: „dla takich nie warto się męczyć”?

Znalezienie Pana Jezusa w świątyni

Panie Jezu, trzy symboliczne dni, które spędzasz w świątyni jerozolimskiej z dala od bliskich, są już zapowiedzią Paschy – Twojej śmierci i zmartwychwstania. Na Golgocie, w chwili przejścia, też będziesz osamotniony, opuszczony przez wielu, zostaną najwierniejsi.

Z rachunku sumienia autorstwa bł. Hanny:

Jaki był mój stosunek do umierających? Może nie było przy nich nikogo z rodziny – czy zrobiłem wszystko, aby ją zastąpić? Czy nie pozostawiłem umierającego samemu sobie?

Modlitwa przygotowana przez panią mgr Justynę Paluch, sekretarkę kancelarii parafii św. Mikołaja w Krakowie

0 komentarzy